piątek, 18 października 2013

Poza ligą, czyli realia polskiej siatkówki

Jak wyglądają realia polskiej siatkówki poza ligą zawodową? Co z młodymi ambitnymi dziewczynami? Jak stać się siatkarką, realizować swoje marzenia? Od wielu lat gra w SMS Sosnowiec jest sukcesem. Ale dlaczego nie mamy większej ilości klubów, które by przygotowały dziewczyny do gry na wyższym poziomie, a co za tym idzie – zwiększałyby swobodę decyzyjną w powoływaniu do kadry oraz atrakcyjność ligi.





Na przykładzie MKS Koszalin.

Dziewczyny (jak już wcześniej wspomniałam) młode, ambitne, chcą grać. Z reguły w lokalnych turniejach są w pierwszej trójce ale... No właśnie. Żeby grać potrzebny jest zaangażowany trener, a trener zaangażowany to taki, który za swoją ciężką pracę dostaje wynagrodzenie. Praca charytatywna owszem przynosi satysfakcję, ale wówczas gdy idzie za tym sukces podopiecznych, gdy zostaną dostrzeżone. Czyli potrzebny jest sponsor. Co z tego, że istnieje możliwość uczestnictwa w jakimś turnieju skoro nie ma funduszy na dojazd do celu i ewentualny nocleg. Nie mówimy tutaj o wynagrodzeniu dla zawodniczek lecz o stwarzaniu warunków, okazji, do gry. Żeby awansować, osiągać sukcesy, trzeba grać, a nie myśleć o tym co by było gdyby się zagrało.
Podobnie z udziałem miasta i jego „promocją kultury fizycznej i sportu”. Bo fakt, że miasto od czasu do czasu pomoże niestety nie pozwala na rozwój. Ktoś wierzy jeszcze w realizację art. 27 ust. 1 ustawy o sporcie („tworzenie warunków, w tym organizacyjnych, sprzyjających rozwojowi sportu stanowi zadanie własne jednostek samorządu terytorialnego”) jest realizowane? Albo art. 28 tej samej ustawy stanowiący o tym, że klub sportowy może uzyskać dotację celową pod warunkiem, że nie działa w celu osiągnięcia korzyści. Jak wielu klubom udaje się osiągnąć taką korzyść?
Fakt, nie wszystkie dziewczyny (ale nie tylko, bo dotyczy to również innych dziedzin sportu) będą miały szansę na dalszą karierę, ale przynajmniej byłoby w czym wybierać, a i osoby te byłyby bardziej przygotowane, reprezentowałyby duszę gotową na osiągnięcie sukcesu.
Innym argumentem przemawiającym za koniecznością finansowania małych klubów jest to, że mimo sukcesów, pieniędzy są też inne cele jakie towarzyszą młodym sportowcom. Często chodzi jedynie o przyjemność jaka związana jest z grą. Wiele osób uprawiających sport liczy się z tym, że nie będą gwiazdami obłożonymi trofeami. Dla nich chodzi jedynie o hobby, nadawanie sensu swojemu życiu, radość jaką czerpią z gry, możliwość sprawdzenia się pośród tych, którzy na sukces mają szansę.
Poza kasą, hobby, radością, sukcesami jest też inny cel z jakim wiąże się uprawianie sportu. Mowa o zdrowiu. Obecnie w Polsce mamy mnóstwo otyłych dzieci, dla których rozrywką jest komputer, obiad w barze typu fast food. A jeszcze 15 lat temu ciężko było zagonić dziecko do domu, bo całe dnie spędzało ze znajomymi kopiąc/odbijając piłkę, biegając, jeżdżąc na rowerze. Na dzień dzisiejszy dostrzegam rozwój sportów powiązanych ze sztukami walki. W mniejszych miasteczkach pojawiają się trenerzy, można śmiało uczestniczyć w zajęciach. Problem w tym, że dla dzieci nie jest to odpowiedni rodzaj rozrywki. Co w szkole powiedzą? Zamiast chwalić się przejściem kolejnego poziomu w grze powie, że było na treningu? Zachęćmy te dzieci, pokażmy, że nawet lokalnie są w stanie odnieść sukces. Wprowadźmy zdrową konkurencję wśród nich, a to gwarantują właśnie sporty drużynowe.
Pamiętajmy o małych lokalnych klubach, wspierajmy je. Kto wie może gdzieś tam chowa się przyszła gwiazda siatkówki.
I tak oto z tematu „Realia polskiej siatkówki” zeszłam na temat „dlaczego warto inwestować w sport” ;)

Dziewczyny chętnie przyjmą pomoc :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz