Jak wyglądają realia polskiej
siatkówki poza ligą zawodową? Co z młodymi ambitnymi
dziewczynami? Jak stać się siatkarką, realizować swoje marzenia?
Od wielu lat gra w SMS Sosnowiec jest sukcesem. Ale dlaczego nie mamy
większej ilości klubów, które by przygotowały dziewczyny do gry
na wyższym poziomie, a co za tym idzie – zwiększałyby swobodę
decyzyjną w powoływaniu do kadry oraz atrakcyjność ligi.
Na przykładzie MKS Koszalin.
Dziewczyny (jak już wcześniej
wspomniałam) młode, ambitne, chcą grać. Z reguły w lokalnych
turniejach są w pierwszej trójce ale... No właśnie. Żeby grać
potrzebny jest zaangażowany trener, a trener zaangażowany to taki,
który za swoją ciężką pracę dostaje wynagrodzenie. Praca
charytatywna owszem przynosi satysfakcję, ale wówczas gdy idzie za
tym sukces podopiecznych, gdy zostaną dostrzeżone. Czyli potrzebny
jest sponsor. Co z tego, że istnieje możliwość uczestnictwa w
jakimś turnieju skoro nie ma funduszy na dojazd do celu i ewentualny
nocleg. Nie mówimy tutaj o wynagrodzeniu dla zawodniczek lecz o
stwarzaniu warunków, okazji, do gry. Żeby awansować, osiągać
sukcesy, trzeba grać, a nie myśleć o tym co by było gdyby się
zagrało.
Podobnie z udziałem miasta i jego
„promocją kultury fizycznej i sportu”. Bo fakt, że miasto od
czasu do czasu pomoże niestety nie pozwala na rozwój. Ktoś wierzy
jeszcze w realizację art. 27 ust. 1 ustawy o sporcie („tworzenie
warunków, w tym organizacyjnych, sprzyjających rozwojowi sportu
stanowi zadanie własne jednostek samorządu terytorialnego”) jest
realizowane? Albo art. 28 tej samej ustawy stanowiący o tym, że
klub sportowy może uzyskać dotację celową pod warunkiem, że nie
działa w celu osiągnięcia korzyści. Jak wielu klubom udaje się
osiągnąć taką korzyść?
Fakt, nie wszystkie dziewczyny (ale
nie tylko, bo dotyczy to również innych dziedzin sportu) będą
miały szansę na dalszą karierę, ale przynajmniej byłoby w czym
wybierać, a i osoby te byłyby bardziej przygotowane,
reprezentowałyby duszę gotową na osiągnięcie sukcesu.
Innym argumentem przemawiającym za
koniecznością finansowania małych klubów jest to, że mimo
sukcesów, pieniędzy są też inne cele jakie towarzyszą młodym
sportowcom. Często chodzi jedynie o przyjemność jaka związana
jest z grą. Wiele osób uprawiających sport liczy się z tym, że
nie będą gwiazdami obłożonymi trofeami. Dla nich chodzi jedynie o
hobby, nadawanie sensu swojemu życiu, radość jaką czerpią z gry,
możliwość sprawdzenia się pośród tych, którzy na sukces mają
szansę.
Poza kasą, hobby, radością,
sukcesami jest też inny cel z jakim wiąże się uprawianie sportu.
Mowa o zdrowiu. Obecnie w Polsce mamy mnóstwo otyłych dzieci, dla
których rozrywką jest komputer, obiad w barze typu fast food. A
jeszcze 15 lat temu ciężko było zagonić dziecko do domu, bo całe
dnie spędzało ze znajomymi kopiąc/odbijając piłkę, biegając,
jeżdżąc na rowerze. Na dzień dzisiejszy dostrzegam rozwój
sportów powiązanych ze sztukami walki. W mniejszych miasteczkach
pojawiają się trenerzy, można śmiało uczestniczyć w zajęciach.
Problem w tym, że dla dzieci nie jest to odpowiedni rodzaj rozrywki.
Co w szkole powiedzą? Zamiast chwalić się przejściem kolejnego
poziomu w grze powie, że było na treningu? Zachęćmy te dzieci,
pokażmy, że nawet lokalnie są w stanie odnieść sukces.
Wprowadźmy zdrową konkurencję wśród nich, a to gwarantują
właśnie sporty drużynowe.
Pamiętajmy o małych lokalnych
klubach, wspierajmy je. Kto wie może gdzieś tam chowa się przyszła
gwiazda siatkówki.
I tak oto z tematu „Realia polskiej
siatkówki” zeszłam na temat „dlaczego warto inwestować w
sport” ;)
Dziewczyny chętnie przyjmą pomoc :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz