Moja przygoda z tą Panią rozpoczęła się kiedy miałam 10 lat. Każda dziewczynka chciała nosić bojówki, topy, kitki i ruszać się jak Britney. Było do zjawisko porównywalne do obecnej biberomanii, tylko wtedy objawiało się to w bardziej pozytywny sposób.
Nie wiem jak inni, ale w moim pokoju drzwi i ściany były wytapetowane plakatami Brit (obok niej Kurt Cobain i David Beckham-dziwne połączenie). Do tego kaseta z książeczką - kto w tych czasach wie czym jest kaseta, przewijanie do ulubionego utworu...
Jeszcze więcej wspomnień wiąże się z poszczególnymi utworami. Np.
"(You Drive Me) Crazy" kojarzy mi się z występami szkolnymi i szaleństwami z przyjaciółką,
"The Beat Goes On" - idealny utwór do układania puzzli z sąsiadem,
"Sometimes" i "From The Bottom of My Broken Heart" - pierwsze ballady w moim życiu (poza klasykami rocka),
"...Baby One More Time"- ten przystojniak, układ taneczny w szkole.
Teledyski? Istne szaleństwo, na premierę każdego z nich czekało się ze wstrzymanym oddechem, a kiedy już się pojawił - nikt nie miał odwagi, żeby przełączyć na inny kanał. Brit na ekranie - pilot odpoczywa.
Koncerty - ciekawe widowiska, playback, świetna choreografia, nowoczesne rozwiązania.
Można tak cały czas. Pewnie każdy ma inne skojarzenia, ale jedno jest pewne. Ta płyta sprawiła, że panna Spears zagościła w naszych nastoletnich sercach i (mimo wszystkich zawirowań jakie towarzyszyły w jej życiu) z sentymentem wracamy do tych utworów. Szczerze - osobiście po dziś dzień sprawdzam jak prezentuje się każda nowa płyta tej dziewczyny.
Również ta płyta sprawiła, że Brit jest nieodzownym elementem popkultury zupełnie jak Madonna, a za 50 lat w radio usłyszymy "...Baby One More Time".
I pewnie ta płyta i jej utwory będą wywoływały myśl "w sumie byłoby fajnie gdyby Britney zeszła się z Justinem" ;)
A teraz powrót do dzieciństwa:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz